wtorek, 12 lipca 2016

1. Słodki koniec i nowy początek

Rozdział niezbetowany.

^*^*^*^*^*^*^

"Zemdlałam? Zasnęłam? Czy to w ogóle możliwe po śmierci?", pytałam samą siebie po przebudzeniu. Na szczęście, lub nieszczęście, moje zmysły działały bez zarzutu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale nie dziwiłam się. Uderzenie o beton nie mogło przejść bez echa. Miałam tylko nadzieję, że może jakaś magicznie szybko przejdzie.
I nagle pojawiło się w mojej głowie imię.
Alexander.
Kim był ten piękny mężczyzna? Zdecydowanie nie mogłam o nim powiedzieć "przystojny". Byłoby to wielkie niedomówienie w odniesieniu do jego urody. On był piękny. Ideał. Boski ideał.
Rozmarzona przypomniałam sobie jego delikatny, słodki głos, który hipnotyzował każdym prostym słowem. Czy ten mężczyzna faktycznie jest aniołem? "Nie", zbeształam się w myślach. "Sam mówił, że jest powstałym... tak jak ja. Ale kim dokładnej jest człowiek powstały?Jak to się dzieje, że dusza dostaje nowe ciało? Czy Bóg, w którego wierzyłam przez całe poprzednie życie naprawdę istnieje?"
- Nie sądziłem, że od razu po przebudzeniu zaczniesz o tym wszystkim tak intensywnie myśleć - usłyszałam głos nad swoją głową. Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w niebieskie tęczówki Alexandra.
- Skąd wiedziałeś o czym myślę? - zapytałam słabo, podnosząc się na łokciach. Mężczyzna tylko uśmiechnął się lekko, usiadł na brzegu łóżka, na który leżałam, i nieco nachylił się nade mną.
- Mam dar - uśmiechnął się z wyższością i położył mi rękę na czole. - Czujesz to? - Zapytał. Faktycznie, poczułam przyjemne ciepło, które rozlało się po mojej całej głowie. Ból towarzyszący mi do tej pory prawie natychmiast ustąpił. Westchnęłam z ulgą, opadłam na poduszki uśmiechając się delikatnie i zamyknęłamoczy.
- Dziękuję - szepnęłam cicho. Usłyszałam jak prychnął rozbawiony.
- Wystarczy tego leżenia - stwierdził i odrzucił kołdrę którą, byłam okryta, na bok. Otworzyłam leniwie oczy i bez słowa podniosłam się do pozycji siedzącej. Alexander stał już przy dużym oknie. Dopiero teraz ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Było jasne i przestronne. Łóżko, mały regał z książkami, stolik i krzesło. To wszystko w stylu vintage. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wystrój taki, o jakim zawsze marzyłam.
- Napatrzyłaś się? - zapytał nieco zirytowany i pstryknął palcami. Na stoliku pojawił się pachnący obiad. - Chodź tu.
Niepewnie wstałam na chwiejnych nogach i powoli zrobiłam krok do przodu. Zapewne wyglądałam, jakbym uczyła się od nowa chodzić. Było w tym nieco prawdy. Musiałam od początku poznać swoje ciało. Przystanęłam na chwilę opierając się o chłodną, kremową ścianę i spojrzałam na swoje nogi. Były bardzo chude i blade, gdzieniegdzie ozdobione pomarańczowymi piegami. Nieco wyżej trochę odsłonięty, płaski brzuch o jakim marzyłam przez całe poprzednie życie. Westchnęłam z zachwytem i dotknęłam go.
- Zachowujesz się jak kobieta w ciąży - skomentował Alexander i usiadł na krześle. Przewróciłam oczami i obciągnęłam bluzkę. Podeszłam do stolika. Zaraz obok mnie pojawiło się krzesło. Podskoczyłam przestraszona i spojrzałam z wyrzutem na mężczyznę, na co on tylko wzruszył ramionami.
- Jak ty to robisz? - zapytałam siadając. Bez słowa posunął mi talerz pod nos i podszedł do okna. Śledziłam każdy jego ruch, co chwilę podnosząc do ust widelec z jakimś jedzeniem. Nie wiedziałam jakim. Kojarzyło mi się ono z jakimiś egzotycznymi wakacjami. Dziwna, zielona rolada, a obok niej jakieś warzywa. Z pewnością nie było to sushi. Coś innego.
- Mówiłem Ci już. Mam dar - powiedział wyglądając za okno z widokiem na plażę.
- Na czym on konkretniej polega? - zagryzłam pytanie kolejnym kęsem rolady. Mężczyzna westchnął.
- Mogę robić co chcę. Dla przykładu mogę sprawić, że wstaniesz i otworzysz drzwi - pstryknął palcami, a ja mimowolnie zrobiłam co chciał. Próbowałam się opierać, ale to nic nie dało. W końcu zostałam uwolniona od tajemniczej siły i upadłam bezwładnie na podłogę. Jęknęłam cicho czując ból w kolanach. Alexander przewrócił oczami i magią postawił mnie na nogi.
- Mogę sprawić, - kontynuował - że szyba w tych drzwiach pęknie - wskazał oszklone skrzydło oddzielające pokój od wielkiego tarasu. Po chwili zaczęło ono powoli pękać i zaraz miliony szklanych kawałeczków leżało na podłodze. - Czy tyle przykładów wystarczy?
Kiwnęłam niepewnie głową i uważając by nie nadepnąć na resztki drzwi usiadłam z powrotem przy stole. Nie zadawałam więcej pytań. Stwierdziłam, że na razie wystarczy mi wiedzy.
Gdy skończyłam posiłek odsunęłam od siebie talerz, a ten natychmiast znikł. Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam od stołu.
-Mogę się w coś przebrać? - zapytałam cicho. Mężczyzna przewrócił jedynie oczami i bez słowa zmienił piżamę w czarną sukienkę do kolan, a kapcie w wysokie szpilki. Na mojej głowie wylądował duży kapelusz tego samego koloru, zaś widok na świat przyciemniły okulary.
- Idealnie - mrukął Alexander,  chwycił mnie pod łokieć, po czym szybko pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Co ty robisz? - zapytałam zszokowana ledwo nadążając na wysokich butach.
- Idziemy na ważną uroczystość - powiedział tylko wychodząc na plażę. Szpilki zapadały mi się w piasku, co powodowało częste potknięcia.
- A co z drzwiami?
- Zajmę się tym później. Chodź, bo się spóźnimy!
Jak na zawołanie, na te słowa przewróciłam się i walnęłam na piasek jak długa. Blondyn wybuchnął głośnym śmiechem. Byłam pewna, że zaczerwieniłam się jak burak. Chwiejnie wstałam, ze złością trzymając się jego przedramienia. Mężczyzna podciągnął mnie do góry w talii, tym razem trzymając mnie przy sobie, nieco nad ziemią, i ruszył dalej.
-Dzięki - mruknęłam, patrząc na swoje buty, które zdążyłam znienawidzić. Chwilę później coś mi się przypomniało. - Na jaką ważną uroczystość idziemy?
Alexander przystanął na tarasie widokowym i westchnął, nadal obejmując mnie w talii.
-Idziemy… - zawiesił na moment. - Idziemy na twój pogrzeb - i nim jakkolwiek zdążyłam zareagować, zniknęliśmy w czarnej mgle.

czwartek, 2 czerwca 2016

0. Czarna Mgła

Przez pierwsze dziesięć sekund sparaliżował mnie ból tak wielki, że nie byłam w stanie normalnie myśleć. Tonęłam w nim. Nie mogłam oddychać, a moja klatka piersiowa płonęła. Byłam mgłą, która w każdej chwili może zniknąć rozproszona przez wiatr. Niczego nie słyszałam, ani nie widziałam. Tylko ból. Bałam się.
Nagle wszytko ustało. Cały ból i strach. Wróciła umiejętność oddychania. Mimo to byłam pewna, że nie ta funkcja nie była mi już potrzebna. Czyżby moje płuca zniknęły, tak jak zmysły?
Nie wiem, ile minut, godzin, dni czy lat minęło, gdy trwałam tak w czarnej odchłani. Jednak w końcu coś zobaczyłam. Obraz był mocno rozmazany, ale ucieszyłam się z tego małego postępu. Jasność. Światło. Coś zbliżało się do mnie, albo po prostu rosło. Nie byłam pewna. Czekałam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń. Czy miało się coś zmienić? Może ta światłość, która obudziła we mnie maleńką iskierkę nadziei, zaraz zniknie? Bałam się.
Słuch także powrócił. W myślach skakałam z radości. Jednak zaraz moją uwagę przykuło to, co zaczęłam słyszeć. Śpiew. Czy ta biała plama to anioł, który szedł w moją stronę? Umarłam? Myślałam, że oszaleję z niepewności. Gdybym mogła cokolwiek zrobić!
Ostrość wzroku powróciła. Nie myliłam się, w moją stronę podążał piękny, białowłosy mężczyzna. Podążał? Nie, on płynął w powietrzu. Lewitował. Mimo ostrego światła mogłam bez przeszkód zobaczyć jego twarz. Bladą, chorobliwie bladą, ale nadal piękną. Czyste niczym ocean, błękitne oczy były utkwione we mnie. Po chwili oczekiwania, które ciągnęło się w nieskończoność, mężczyzna położył rękę na moim ramieniu. A raczej w miejscu, gdzie ono powinno się znajdować. Zastąpiła je mgła. Czarna mgła. A z niej wyłoniło się ramię, pokryte drobnymi piegami. Nie moje ramię. Zaczełam szybciej oddychać. Białowłosy Anioł przerwał swoją pieśń.
- Uspokój się - powiedział cicho. Jego głos... boski, idealny. Najpiękniejszy, jaki miałam okazję usłyszeć. - Jesteś bezpieczna. Już nie będzie bólu. Odzyskasz ciało, na razie, rzecz jasna... - uśmiechnął się tajemniczo.
- Kim jesteś? - zapytałam zachrypniętym głosem. Nie swoim. Krzyknęłam zszokowana.
- Uspokój się - wyciągnął rękę w stronę miejsca, gdzie powinno się znaleźć moje lewe ramię. Zaraz się pojawiło, ale tak samo piegowate i nie moje. - Moje imię to Alexander. Pomogę ci. Nie bój się - czułam, że niemal mnie hipnotyzował. Kiwnęłam głową.
W końcu Alexsander jednym ruchem ręki sprawił, że widziałam swoje całe ciało. Swoje? Nie, to było ciało rudowłosej, bardzo szczupłej dziewczyny. Dziwnie się z tym czułam.
- Co się ze mną stało? - zapytałam drżącym głosem, lustrując swoje nowe ciało. Mężczyzna jedynie wzruszył ramionami.
- To co ze wszystkimi. Powstałaś.
- Co zrobiłam? - zmarszczyłam brwi.
Mężczyzna westchnął.
- Pamiętasz co się stało?
Zaczęłam się zastanawiać, próbowałam cokolwiek sobie przypomnieć, ale nie udało mi się, więc pokręciłam przecząco głową.
- Umarłaś - powiedział krótko.
Z mojego gardła wydobył się pisk. Dźwięk odbił się echem od niewidzialnych ściań. Alexander przewrócił oczami.
- Anabelle popchnęła cię na schodach. Uderzyłaś głową o beton i... no cóż, nie było fajnie.
- Ale co znaczy, że powstałam? - zapytałam zniwcierpliwiona.
- Reinkarnacja. Nowe ciało, nowe życie, nowe możliwości. Coś ci to mówi? - westchnął zirytowany.
- Ale jak? To wbrew wszelkim prawom natury! - zaprotestowałam słabo.
Mężczyzna powoli zrobił kolejny krok w moją stronę i delikatnie dotknął mojego policzka.
- Nie ty jedna jesteś zdziwiona. Ale bez obaw, przyzwyczaisz się.
I nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rozpłynął się w powietrzu, a ja znów poczułam rozdzierający ból.

^*^*^*^

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Kolejna "książka", kolejne wyzwanie. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten pomysł. Zmieniłam kilka elementów, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
Pozdrawiam i zapraszam na rozdział pierwszy już niebawem!

piątek, 27 maja 2016

Witam!

Witam Wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu!
Będę zamieszczała na nim moje krótkie opowiadania. Pierwsza z nich będzie miała tytuł "Powstała". Mam nadzieję, że się wam spodoba!

Layout by Neva